Relacja z tej imprezy wisiała mi na sumieniu od dość dawna, ale długo zastanawiałam się od której strony ją ugryźć. Trudno pisze się relację z eventu w którym aktywnie się uczestniczyło, dlatego ta notka nie będzie klasyczną relacją. Chciałabym jednak napisać parę słów o tym, dlaczego była dla mnie tak ważna.Obecność na tej imprezie był dla mnie wyjątkowym doświadczeniem nie tylko ze względu na to, że był to mój sceniczny debiut z solowym numerem. Byłam przede wszystkim pod ogromnym wrażeniem różnorodności, którą można było zobaczyć podczas spektaklu. Miał tu miejsce prawdziwy przekrój przez to co dzieje się na polskiej scenie burleskowej – a także posmak tego, co dzieje się na scenach europejskich. Występy zagranicznych performerek takich jak Lady Francescca (prawdziwy wulkan nieokiełznanej energii), Miss Diamond (żywa definicja słowa fabulous) czy Marianne Cheesecake (precyzja i klasa w każdym ruchu) pokazały co da się zrobić w burlesce, ale także były żywym dowodem na to, że polska scena nie ma czego się wstydzić. Podczas tego jednego wieczoru można było zobaczyć występy debiutantek, artystek wykorzystujących hula hoop, fire show i żonglerkę, numery w których był element striptizu i takie w których go nie było, numery z cekinami i piórami i numery ze skórą, ćwiekami, pejczami i sztuczną krwią, numery z klasyczną muzyką w stylu big band i numery do niemieckiego disco, numery liryczne, sprośne, komediowe, numery ze śpiewem na żywo i z playbacku, a oprócz tego variety show w postaci doskonałego przedstawicielstwa Pożaru w Burdelu i zaskakującego występu Just Edi Show. Dla mnie to było największą siłą tego spektaklu – żywym dowodem na to jak szerokim i pojemnym pojęciem jest burleska. Niemal każdy może znaleźć w niej coś dla siebie. A należy pamiętać, że nadal nie było to pełne spektrum tego, co określa się mianem burleski (nadal czekam na polską boylesque z prawdziwego zdarzenia).
Kolejną rzeczą, która mnie zachwyciła była publiczność. Regularne imprezy burleskowe w Polsce odbywają się od nieco ponad roku, ale jeszcze nigdy nie widziałam takiej publiczności jak tamta, w Dziku. Niektórzy mogą pamiętać, jak w notce o etykiecie dla burleskowej publiczności pisałam o tym, że warto włożyć nieco wysiłku w swój strój. Tego wieczora widziałam publiczność, która wiedziała na co przyszła (musieli wiedzieć, nie było możliwości przyjścia na show „z ulicy” bo bilety kompletnie się wyprzedały na tydzień przed imprezą!) i której chciało się stylowo z tej okazji ubrać – nieważne czy był to styl pin up, hollywoodzki glamour czy gothic chic. Widać i czuć było, że była to publiczność, która wiedziała co to burleska, czym to się je i jak się zachowuje 🙂
Nie mogę też nie wspomnieć o miejscu – Dzik to „dom zabaw i kultury” który mieści się na ulicy Belwederskiej, w zabytkowej Willi Wilkoszewskich, wybudowanej w latach 1927-1928. Budynek łączy w sobie styl art déco i popularnych w tamtym czasie dworków. Został zaprojektowany przez Józefa Czajkowskiego, który w 1925 r. dostał grand prix za polski pawilon na wystawie światowej w Paryżu. Klimat retro dansingów się tam po prostu czuje. Nie mogę się doczekać kolejnych imprez burleskowych w tym miejscu (a niedługo odbędzie się tam Burleskowa Scena Otwarta na Święta Zimowe
Podczas imprezy wystąpiły:
Misty A
Lola Noir (to ja! to ja!)
Dirty Lilly
QT
a wszystko zorganizowała, poprowadziła i ogarnęła (nie mam pojęcia jak) w wielkim stylu Betty Q.
Zdjęcia dzięki uprzejmości Bernie Gogo Burlesque Photography (a tutaj oficjalna strona)
A gdyby ktoś nie wiedział, burleska to zło.