Kontynuując nieco temat z poprzedniego wpisu, którego bohaterką była pin up girl w rozmiarze „plus”, dzisiaj chciałam o sesji Dirty Martini autorstwa Karla Lagerfelda. Mało jest rzeczy TAK FANTASTYCZNYCH jak ta sesja.
Kim jest Dirty Martini? Pewnie jeszcze o niej kiedyś napiszę. Pokrótce – Dirty Martini to królowa burleski. Performerka i nauczycielka. Miss Exotic World 2004. Pierwsze miejsce w zestawieniu Burlesque TOP 50 2012 na 21st Century Burlesque (czwarty raz z rzędu). Występuje z największymi światowymi gwiazdami burleski – Julie Atlas Muz, Jo Boobs, Kitten De Ville, Catherine D’Lish, Perle Noire i oczywiście Ditą Von Teese. Dla mnie ogromna inspiracja – była pierwszą performerką, którą obejrzałam, która nie przystawała do tego klasycznego kanonu piękna jaki wyznacza w mainstreamie Dita Von Teese, a mimo to kompletnie powaliła mnie na kolana. To artystka bardzo świadoma swojego ciała i wspaniale je wykorzystująca. Nie jest ani wyjątkowo zgrabna ani wyjątkowo piękna – ale emanuje charakterem, pewnością siebie, totalną kontrolą swojego ciała i wizerunku, a to jest bardzo, bardzo sexy.
Sesja powstała dla magazynu V, dla wydania ze stycznia 2010, okrzykniętego „Size Issue”, w którym zostały przedstawione przeróżne modelki plus size. Fotograf tej sesji, legendarny Karl Lagerfeld znany jest z dość ostrych wypowiedzi na temat tuszy osób nieposiadających figury Claudii Schiffer – tym razem widać zwyciężyła osobowość. Coco Chanel pewnie przewróciła się w grobie (sesja miała nawet miejsce na 31 rue Cambon, w pierwszym butiku Chanel), ale efekt – piorunujący!
Zdjęcia: models.com