Mam skomplikowane uczucia wobec filmów Woody’ego Allena. Z jednej strony uwielbiam ich ogólny klimat i przepiękne zdjęcia. Z drugiej – jestem coraz bardziej rozczarowana scenariuszami. Zdają się one opowiadać wciąż tę samą historię, a jej jakość się nie poprawia. Moje zdanie na temat filmu „Śmietanka towarzyska” w dużej mierze jest z tym zgodne.
Film jest historią młodego mężczyzny, który przybywa do Hollywood w poszukiwaniu czegoś bardziej ekscytującego niż praca z ojcem. Zostaje zatrudniony przez swojego wuja, hollywoodzkiego producenta, i odkrywa wzloty i upadki życia w Tinseltown („tinsel” oznacza błyskotkę, świecidełko – „Tinseltown” to potoczna nazwa na Hollywood). Zakochuje się też w sekretarce swego wuja, Vonnie. Oczywiście jak zwykle w filmach Woody’ego Allena, żadna historia miłosna nie jest prosta.
To co dobre
Naprawdę, naprawdę uwielbiam stronę wizualną filmu. W sumie to żadna niespodzianka – akcja filmu toczy się w Hollywood i Nowym Jorku w latach 30. Dla mnie nie ma nic lepszego. Wszystkie kostiumy, scenografia i muzyka są po prostu zachwycające. Chanel odgrywał sporą rolę w tworzeniu kostiumów do filmu i to widać! Szyk i elegancja zapierają dech w piersiach! Obsada również jest bardzo dobra – Kristen Stewart, Jesse Eisenberg, Steve Carell, Corey Stall i Blake Lively, jak również Anna Camp, która jest przezabawna w swojej jednej scenie.
Ścieżka dźwiękowa filmu jest pełna wspaniałych, lekkich wariacji na temat znanych melodii takich jak: „The Lady Is A Tramp, „Jeepers Creepers” i „Have You Met Miss Jones?”. Słucham jej podczas pisania tej recenzji i jest miła, jazzowa i przystępna.
To co niezbyt dobre
Nie jestem zachwycona fabułą filmu. Nie jestem nawet w sumie pewna, że tytuł do czegokolwiek się odnosi. Spodziewałabym się jakiejś analizy owej „śmietanki towarzyskiej” Hollywood czy Nowego Jorku, ale poza kilkoma anegdotkami przytaczanymi przez narratora, główny wątek filmu skupia się na dość nieciekawym trójkącie miłosnym.
Nie chcę oczywiście nikogo zniechęcać! Mam dość specyficzny gust jeśli chodzi o filmy, który jest dyktowany moimi własnymi preferencjami i wykształceniem jakie zdobyłam na przestrzeni lat. Oglądając ten film miałam wrażenie, że tak, sceny są odgrywane w jakimś porządku. Ale nie było tam głębszej fabuły, kulminacji, rozwiązania akcji. Po prostu wydarzenia dziejące się po sobie, bez struktury. Jestem przekonana, że to nie będzie opinia każdego, kto obejrzał ten film!
Werdykt
Jeśli lubicie filmy Woody’ego Allena, ekscytujecie się modą retro, szukacie lekkiej rozrywki i chcecie się trochę pośmiać – idźcie zobaczyć ten film!
Wszystkie zdjęcia z The Woody Allen Pages.