„Panna Fisher i krypta łez” to kinowa kontynuacja (i niejako zakończenie) serialu „Zagadki kryminalne panny Fisher”. Serial, czemu trudno się dziwić, jest bardzo popularny wśród fanów i fanek stylu retro. Phryne Fisher to niezależna, szykowna, niefrasobliwa kobieta-detektyw, która rozwiązuje zagadki kryminalne w ramach hobby. Po pięciu latach doczekaliśmy się wreszcie dalszego ciągu jej przygód. Wraz ze swoim nieodłącznym pistoletem o perłowej rękojeści i detektywem Jackiem Robinsonem natrafiają na kolejne morderstwo wymagające rozwiązania. A ponieważ jest to film, wszystko jest Większe. Akcja przenosi się w egzotyczne miejsca! Gagi są coraz bardziej karkołomne! Poznajemy nowych bohaterów!
Zamierzam omówić pewne elementy jego fabuły, więc jeśli nie chcecie spoilerów, to możecie wrócić do tej recenzji po jego obejrzeniu!
Siła fanów
Sam fakt powstania tego filmu, zwłaszcza po takim czasie od zakończenia serialu, jest niewątpliwie sukcesem. „Zagadki kryminalne panny Fisher” to wszak produkcja australijska, a nie hollywoodzka. Pewnie nie jest łatwo znaleźć producentów chcących sypnąć groszem na niszowy kostiumowy film przygodowy. Twórcy postanowili częściowo rozwiązać ten problem zwracając się z prośbą o wsparcie do fanów serialu, którzy niewątpliwie są bardzo zaangażowani. Film był więc w jakimś stopniu sfinansowany z kampanii crowdfundingowych na Kickstarterze i IndieGogo. Obie kampanie zebrały łącznie ponad półtora miliona australijskich dolarów!
Czy ten wysiłek się opłacił? Filmowe adaptacje seriali to trudny temat. Czasami są strzałem w dziesiątkę, czasami totalnym pudłem. Oglądając ten film trzeba sobie odpowiedzieć na jedno pytanie – czy ta historia sprawdza się w formacie wielkoekranowym?
No więc – nie do końca.
Starzy dobrzy znajomi
Długa przerwa chyba udzieliła się aktorom odtwarzającym główne role. Chwilę zajęło mi uwierzenie, że Essie Davis rzeczywiście jest Phryne Fisher, a nie tylko ćwiczy kwestie do kamery. Ogromnym rozczarowaniem był dla mnie kompletny brak zaangażowania Nathana Page’a. W większości scen zdaje się być półprzytomny. Nie wiem jakie były wskazówki reżysera, ale aktor zdaje się robić w filmie absolutne minimum, które pozwoli mu zgarnąć wynagrodzenie i zająć się czymś innym.
Wielbiciele serialowych postaci drugoplanowych, takich jak Dot, konstabl Hugh czy Bert i Cec również będą zawiedzeni. Poza Phryne, Jackiem i ciotką Prudence wszystkie inne osoby z serialu pojawiają się tylko w jednej scenie. Fabularnie ma to oczywiście sens – w historii, która skacze między Jerozolimą, Londynem i pustynią Negew, trudno byłoby uzasadnić obecność dwóch taksówkarzy czy konstabla policji. Jednak myślę, że te postacie też miały swoich fanów i ich brak daje się odczuć. Tak samo jak brak kontrastu między blichtrem codziennego życia Phryne, a robotniczą rzeczywistością jej wspólników w rozwiązywaniu zagadek.
O czym to miało być?
Sama historia filmowa jest… niestety raczej słaba. Scenariusz nie jest adaptacją żadnej z powieści, na których oparty jest serial. Deb Cox, scenarzystka, jest współtwórczynią serialu. Mamy jednak do czynienia z sytuacją podobną do przypadku D. Benioffa i D.B. Weissa, twórców serialowej „Gry o Tron”. Oni też dobrze sobie radzili póki mieli materiał bazowy, a ich praca sprowadzała się do adaptacji, a nie tworzenia własnej historii. W momencie, kiedy wyprzedzili akcję książek, różnicę w jakości opowiadanej fabuły odczuli chyba wszyscy.
Film „Panna Fisher i Krypta Łez” ma podobny problem. Fabuła ma problemy z rytmem, trudno zrozumieć motywacje, którymi kierują się kolejne postacie. W wielu scenach odniosłam wrażenie, że pewne rzeczy dzieją się, ponieważ tak sobie wymyślili twórcy, a nie dlatego, że w jakikolwiek sposób wynika to z opowiadanej historii . Pomyślałam sobie wręcz, że przed napisaniem scenariusza (albo obok niego) twórcy stworzyli listę rzeczy, które powinny się zadziać w filmie z Phryne Fisher (żeby było Bardziej). Phryne na motorze. Phryne pomagająca komuś w ucieczce z więzienia. Phryne chodząca po dachu jadącego z pełną prędkością pociągu. Phryne, która nadlatując śmigłowcem wbija się na własny pogrzeb. Ktoś wypisał taką listę, a potem starał się połączyć te kropki w coś przypominającego film.
Serial oczywiście też nie stronił od pewnych stereotypów fabularnych. Ale wiele rzeczy można mu było wybaczyc, bo aktorzy sprzedawali to z dużym wdziękiem. Tutaj wdzięku zabrakło, a widać fabułę szytą bardzo grubymi nićmi, podlaną słabymi efektami specjalnymi.
Co dobrego?
Jak można się domyśleć, wszystkie kostiumy, zwłaszcza te, które nosi panna Fisher, są absolutnie przepiękne. Może trochę niepraktyczne, biorąc pod uwagę miejsce akcji, ale nadal – przepiękne. Mam jednak rosnące wątpliwości co do ich poprawności historycznej. Wydaje mi się, że nawet najbardziej progresywne osoby nie nosiły tak przejrzystych tkanin jak niektóre z tych wykorzystywanych w filmie. Chętnie usłyszałabym opinię kogoś specjalizującego się w modzie historycznej.
Sama historia mimo iż słabo opowiedziana, jest w sumie dobra. Jedną z mocnych stron „Zagadek kryminalnych…” i, jak przypuszczam, ważnym powodem popularności serialu była jego progresywność. Przekładała się ona nie tylko na postać panny Fisher, która jest kobietą w sile wieku, która swoje przeżyła, ale nadal cieszy się życiem, niezależnością, seksualnością i wolnością. Owa progresywność miala też swoje odzwierciedlenie w opowiadanych historiach, które również były o kobietach. Są poruszane tematy związane z aborcją, antykoncepcją, seksizmem. Film kontynuuje tę tradycję, opierając główną zagadkę kryminalną (har har) na masakrze beduińskiej wioski zamieszkałej głównie przez kobiety i traumie, jaką w związku z tym przeżywa jedyna dziewczyna, która ją przeżyła. Mamy tu wątek relacji matki z córką, a nawet jakiś komentarz na temat brytyjskiego imperializmu. To rzadkość w gatunku, który z definicji dążą do bycia łatwym, lekkim i przyjemnym. Dlatego cenię sobie i chwalę to, co na pochwałę zasługuje.
Ciąg dalszy nastąpi…?
W trakcie gdy trwała produkcja filmu, pojawiły się zapowiedzi, że będzie on pierwszą z trzech części. Patrząc na jego jakość i na dość ograniczoną kampanię marketingową, mam co do tego pomysłu pewne wątpliwości. Film był wyświetlany w kinach tylko w Australii i Nowej Zelandii, w Stanach Zjednoczonych tylko w wybranych miejscach. W USA dystrybucją zajmuje się Acorn TV, relatywnie niewielka firma streamingowa. Za dystrybucję w innych krajach odpowiada firma All3Media i można zauważyć, że nie włożyli oni wiele wysiłku w marketing. Wszak w Polsce można było film zobaczyć tylko od razu w telewizji i to na kanale dostępnym w kablówce.
W Polsce film można było obejrzeć na kanale AleKino+. Obecnie jest dostępny do obejrzenia w serwisie Player.pl. „Panna Fisher i krypta łez” to pozycja przede wszystkim rekomendowana dla fanów serialu. Na pewno umila mi ona oczekiwanie na to, aż gdzieś zostanie wreszcie udostępniony spin-off „Nowoczesne kryminalne zagadki panny Fisher” (Ms Fisher’s Modern Murder Mysteries). Bohaterką tego spin-offu jest siostrzenica Phryne, Peregrine Fisher, a akcja dzieje się w latach 60.
Obejrzeliście już film „Panna Fisher i Krypta Łez”? Co o nim sądzicie? A może macie swoje ulubione filmowe adaptacje seriali (najlepiej w estetyce retro)? Czekam na Wasze rekomendacje!