Zmęczenie materiału, czyli Pin Up & Burlesque Party #5

Pin Up & Burlesque Party #5

Fottoo.pl

Na początek, żeby nie było, że się od razu czepiam – było naprawdę fajnie. Pin Up & Burlesque Party pozostaje jednym z bardzo nielicznych eventów o stylistyce retro w Polsce, który jest organizowany regularnie, na poziomie, z pomysłem i nie jest eventem stricte rockabilly. Ze wszystkich tych powodów bardzo się cieszę za każdym razem gdy wskakuję w autobus do Łodzi by zabawić się wśród innych miłośników stylu retro, którzy lubią się wystroić na specjalną okazję.

Ale.

Formuła imprezy, która świetnie zagrała dwa lata temu i cały czas broniła się w zeszłym roku, po raz trzeci już trochę nudzi.

Miejsce – klub Scenografia – jak zwykle było wspaniałe. Scena, bar, pyszne drinki. Retro Pasjonaci – Łódź pojawili się, jak co roku, z pięknymi samochodami, przy których udało się cyknąć parę fotek. Ze względu na układ ogródka w Scenografii, niestety nie udało się ustawić samochodów tak, by uzyskać jakieś sensowne światło, w związku z czym zdjęcia były okupione walkami z lampą i dużą ilością cienia.

Prowadzący Łukasz Jaskóła, który wie, że darzę go ogromną sympatią (i wszystkie te rzeczy o których napiszę, powiedziałam mu osobiście), podpadł mi trochę. Po pierwsze, brakiem solidnego rozpoczęcia imprezy (jakieś „Witamy na piątej edycji Pin Up & Burlesque Party, imprezie przygotowywanej przez Vintage Girl i Inę Von Black, ja nazywam się Łukasz i będę was dzisiaj zabawiał, a gdybyście woleli inne atrakcje, to mamy ich dla was mnóstwo, więc bawcie się dobrze!” – tak, żeby wiadomo było, że impreza się zaczyna, z hukiem). Po drugie, postawą. Konferansjer, host, osoba prowadząca show to ktoś, kto buduje nastrój, kto odpowiednio nastawia i nakręca publiczność. Łukasz zachowywał się trochę tak, jakby przepraszał, że zajmuje nas czas, a trochę jakby nie wiedział co powiedzieć. Jego zmieszanie udzielało się mnie, osobie na publiczności. Po trzecie, Łukasz podpadł mi nieumiejętnością wymówienia pełnego pseudonimu zagranicznej gwiazdy sceny burleskowej. Fakt, „Xarah Von Den Vielenregen” nie należy do pseudonimów, które łatwo wpadają w ucho, ale bycie headlinerem zobowiązuje. Ekipę organizującą. Do tego, żeby umieli podać jej pseudonim w prawidłowy sposób. Nawet Vintage Girl w swojej relacji z eventu się machnęła.

Głównym punktem programu  była oczywiście burleska. Tu również zabrakło mi jakiegoś odpowiedniego zbudowania nastroju, jak i oddzielenia dwóch części, jakimi były scena otwarta i artyści zaproszeni przez organizatorki.

Pin Up & Burlesque Party #5

Fottoo.pl

A na scenie otwartej Dragon Ines wystąpiła z dwoma numerami – dziewczyną-graczem (do którego to numeru mam ogromny sentyment), oraz premierowym występem, w którym wcieliła się w rolę pszczółki. Jej występy były absolutnie urocze – Ines bardzo pasuje mi do takich komediowych klimatów, z każdym kolejnym „wykonem” jest coraz lepsza i z przyjemnością będę śledzić jej kolejne poczynania.

Pin Up & Burlesque Party #5

Fottoo.pl

Pin Up & Burlesque Party #5

Fottoo.pl

Drugą artystką występującą na scenie otwartej była Seduce Me. Znowu, zabrakło zapowiedzi, zwłaszcza, że w świetle ostatnich dywagacji o definicji burleski ważnym wydawało mi się wyraźne zaznaczenie, że to, co prezentowała nie było burleską. W pierwszym występie Seduce Me wykorzystywała hula hoops, a w drugim fire show. Oba pokazy były bardzo zmysłowe i z pewnością wpisywały się w ogólna stylistykę imprezy, ale nie wystarczy włożyć pończochy żeby nazwać to burleską. Odrobinkę raziło mnie też, że w obu występach Seduce Me miała na sobie ten sam strój, którego elementy troszeczkę do siebie nie pasowały. Ale ponieważ to nie burleska, nie obowiązują te same konwencje dotyczące kostiumu.

Pin Up & Burlesque Party #5

Fottoo.pl

Bunny De Lish jako jedyna z polskich performerek zaproszonych przez organizatorki imprezy wystąpiła z dwoma numerami. Jestem ciekawa, co było tego powodem. Między innymi dlatego, że zamiast jej dwóch występów chętnie zobaczyłabym drugie numery Castii i BonBon. Niezrozumiała fabuła obu numerów Bunny, nagromadzenie rekwizytów, słaba choreografia, nagminny lip sync (przywodzący mi na myśl drag show, ale to może dlatego, że naoglądałam się RuPaul’s Drag Race) i nieciekawe kostiumy – wszystko to składa się na po prostu marne show. Dało się to też odczuć w znikomej reakcji z publiczności. Dysproporcja pomiędzy występami jej, a Dragon Ines była duża – na niekorzyść Bunny. Jeśli osoba występująca na scenie otwartej, za darmo, jest lepsza niż osoba opłacona przez organizatorski, to coś tu nie gra. Przez ostatnie dwa lata postępy zrobione przez Bunny były mikroskopijne i ja po prostu nie zapłaciłabym za to, żeby zobaczyć ją na scenie. Nawet pięciu złotych.

Pin Up & Burlesque Party #5

Fottoo.pl

Pin Up & Burlesque Party #5

Fottoo.pl

Za to Castia i Bonbon podobały mi się wielce. Castia La Rossa jest jedną z nielicznych w Polsce performerek, które robią klasyczną burleskę, która się broni. Jest to ładne, estetyczne, kostiumy są piękne i widać, że Castia czuje się na scenie świetnie. Za to Bonbon La Kritz, mimo iż nie występuje często, za każdym razem daje bardzo dobre, energetyczne show pełne komizmu i uroczej mimiki.

Pin Up & Burlesque Party #5

Fottoo.pl

Pin Up & Burlesque Party #5

Fottoo.pl

W końcu headlinerka, zagraniczna performerka pochodząca z Amsterdamu. Xarah Von Den Vielenregen należy do tych gwiazd burleski, o których miałam bardzo wysokie mniemanie. Nie tylko pojawiła się w zestawieniu Burlesque Top 50, ale też mocno trafia w moje poczucie estetyki, nawiązując w swoich występach do europejskich kabaretów z lat 20 i 30. Byłam więc bardzo podekscytowana możliwością zobaczenia jej na żywo… i trochę się zawiodłam. Oba numery były oczywiście bardzo, bardzo ładne estetycznie, miały przepiękne, bogato ozdobione kostiumy o jakich polskie performerki nadal mogą sobie marzyć, ale… nie było w nich niczego, czego nie widziałabym wcześniej. Żadnej zaskakującej choreografii czy triku. W sumie nawet trochę niewykorzystane w pełni części garderoby czy rekwizyty. A kroplą, która przelała moją czarę goryczy był aplauz wmontowany w zakończenie podkładu muzycznego przy każdym jej występie. Artysta, który sam sobie musi dogrywać brawa na koniec występu nie wróży mi dobrze.

Jestem naprawdę zadowolona, że mamy w Polsce imprezę, na której pojawiają się zagraniczni performerzy burleski i mam nadzieję, że na kolejne edycje organizatorki również będą ściągały ludzi z zagranicy, ale z chęcią zobaczyłabym kogoś z trochę innej stylistyki. Zarówno Xarah Von Den Vielenregen jak i zeszłoroczna headlinerka, Greta Qamar, reprezentują podobny nurt estetyczny, bazujący na mrocznym klimacie, bogatych kostiumach i nacisku na elementy wizualne (a nie techniczne). Burleska, jak można przeczytać w moim poprzednim poście, to naprawdę różnorodna sztuka, więc z chęcią zobaczę więcej tej różnorodności u nas.

Nowością w programie były wprawki swingowe połączone z małym pokazem tanecznym. Na ile udaną – trudno mi powiedzieć. Nie umiem i nie lubię tańczyć w parze, więc nie brałam w nich udziału. Zdaje się, że zainteresowanych jednak trochę było.

Pin Up & Burlesque Party #5

Foto: Dominik Kolęda

Konkurs Miss Pin Up odbył się z niezmienioną formułą głosowania publiczności. Wygrała Klod, którą miałam okazję poznać podczas American Day 5. Jej look był słodki i bardzo dopracowany, acz nie mogę nie wspomnieć o swojej nutce rozczarowania na to, że na (ostatecznie) trzynaście kandydatek w konkursie, marynarskich pin up girls było aż trzy, w bardzo podobnych stylizacjach.

Jednym z ostatnich punktów programu był koncert The Real Gone Tones. Energia podczas ich występu była świetna, nawet jeśli nie jestem największa fanką rockabilly w stylu lat 50. Patrząc na zespoły występujące podczas poprzednich edycji imprezy – Mike Gowin Band, Burnin' Hearts, Monkey And The Baboons – nie da się nie zauważyć, że reprezentują one podobny nurt muzyczny. I wszystkie już gdzieś widziałam – głównie dlatego, że niewiele jest imprez retro, na których nie byłam 🙂 Ale może w przyszłym roku warto poeksperymentować z jazzem, bluesem, swingiem?

Głównym moim przemyśleniem po piątej edycji Pin Up & Burlesque Party była właśnie ta powtarzalność punktów programu. Być może ta przewidywalność była powodem dla którego dało się odczuć, że ludzi w tym roku było jakby trochę mniej?

Przeczytaj moje relacje z poprzednich edycji Pin Up & Burlesque Party!

Pin Up & Burlesque Party Vol. 4
Pin Up & Burlesque Party Vol. 3
Pin Up & Burlesque Party Vol. 2

Burleska to nie taniec

burleska
Jeśli myślicie, że tak właśnie wygląda „prawdziwa” burleska, to czytajcie dalej, dowiecie się wielu ciekawych rzeczy.
Burleska to nie jest styl taneczny. To jedno z pierwszych zdań, które usłyszałam na swoich pierwszych zajęciach u Betty Q i od razu się ucieszyłam, bo też nie o to mi chodziło. Co prawda moja pierwsza przygoda z „burleską” to były warsztaty z fuzji belly dance i burleski (dziś już wiem, że można to raczej nazwać fuzją belly dance i show dance), ale tym co pociągało mnie w burlesce nie była zaawansowana technika taneczna, a ten aspekt dotyczący budowania pewnego rodzaju atmosfery.

Nawet jeśli nie do końca przepadam się za amerykańską burleską, czyli show gdzie akcent kładzie się głównie na piękne kostiumy i piękne ich zrzucanie, to mam głęboki szacunek do Dity Von Teese i tego, co robi na scenie. Imponuje mi kontrola, jaką ona posiada nad każdym ruchem. Nawet ruch brwią jest nasycony flirtem, zmysłowością. Dita nie jest tancerką (chociaż ma doświadczenie baletowe, które wykorzystuje chodząc na pointach w jednym ze swoich numerów), w dodatku nie wykorzystuje wielu trików, które są burleskowym standardem (tassel twirling, jakiekolwiek drżenia czy bumps & grinds). Ona po prostu się ładnie porusza. Ale magnetyzuje i przyciąga spojrzenia, bo każdy jej ruch jest ładny. Jeśli zrobi się stopklatkę w dowolnym momencie jej występu, to wygląda ona ładnie.

Mam wrażenie, że ostatnimi czasy przybywa w Polsce zajęć i eventów gdzie pada słowo „burleska” ale chodzi tak naprawdę o ten show dance, który można zobaczyć w filmie „Burlesque” (który nie jest o burlesce, ale o tym kiedy indziej), w filmach z choreografiami Boba Fosse. Widzę grupy taneczne, które reklamują swoje „show z tańcem w stylu burlesque” i zastanawiam się o co chodzi.
W większości przypadków chodzi o to, że jest muzyka z ww. filmu. Albo „Nine”, „Chicago”, „Cabaret”, „Moulin Rouge”, albo jakiś broadway jazzowy standard w stylu „Fever” czy czegoś. Dołóżcie do tego kabaretki, cekiny, najlepiej czerwone rękawiczki, szpilki i strój złożony głównie z bielizny. I ogon z boa. Dołóżcie do tego taniec z krzesłem. Albo przy rurze. Albo dużo pracy w parterze. I tyle, to jest ten „burlesque dance”, burleska taneczna, czy jak to tam chcecie nazwać.
A teraz idźcie na YouTube i spróbujcie wyszukać jakiś „burlesque dance” bez któregokolwiek z tych elementów.
I tu odpowiedź na, myślę, ważne pytanie, które mogą zadawać sobie osoby spoza świata burleski. Dlaczego są performerzy, którzy tak się burzą na nazywanie burleski tańcem, a siebie tancerzami?
Bo burleska to też kostium, który często robi się samemu. To nie jest bieliźniany gorset, rękawiczki i melonik. Przeczytałam kiedyś taką zasadę – jeśli osoba z publiczności mogłaby mieć na sobie ten sam strój co ty, to twój kostium sceniczny nie jest skończony.
Burleska jest feministyczna. Polityczna. Jest parodią. Jest wesołą satyrą. Jest po prostu humor. Śmiejemy się z wielu rzeczy. Z Anglików. Z Francuzów. Z muzyki klasycznej. Z krów, małpkoni, kurczaków, kaczek, insektów. I jeszcze raz z małp. Z religii. Z siebie samych.
Burleska może być hołdem dla naszych idolek – Josephine BakerBettie Page, Dixie Evans, Amy Winehouse.
I tak dalej, i tak dalej.
To, co pokochałam w burlesce, to fakt, że nie trzeba być profesjonalnym tancerzem, nie trzeba wyglądać w określony sposób, nie trzeba trzymać się określonego stylu. Trzeba tylko lubić swoje ciało i mieć coś do powiedzenia – to wystarczy za punkt wyjścia do stworzenia fajnego show. Dlatego z pełną premedytacją nigdy nie nazwę się tancerką, bo mimo wieloletniego doświadczenia z tańcem się nią nie czuję. Ale czuję się performerką. Czuję się artystką rozrywkową i moje show jest wartościowe bez super choreografii, szpagatów i kankana. I nie mówię tutaj, że show z tymi elementami jest mniej wartościowe – ale to nie te elementy świadczą o tym, czy to jest mniej czy bardziej burleska. Taniec to tylko jedna z wielu, wielu, wielu rzeczy, które można w niej znaleźć.
Teraz wiecie dlaczego irytuje nas nazywanie burleski tańcem?

Polish Burlesque Festival!

polish burlesque festival

Moi drodzy, mam ogromną przyjemność zaprosić Was na pierwszy w Polsce festiwal burleski! Impreza odbędzie się w dniach 11-13 września w warszawskim Kinie Iluzjon i sąsiadującym z kinem Iluzja Cafe. Szczególnie polecam piątkową Live Jazz Burleswue Gala, podczas której wystąpię z jazzowym zespołem na żywo (zdecydowanie odhaczony punkt na bucket list!)

Program imprezy:

Dzień 1
11 września 2015 (piątek)

♥ Live Jazz Burlesque Gala ♥
godz. 20. || Kino Iluzjon (Sala Stolica)

Tego dnia wszystko się zacznie…

Pokazy burleski do tradycyjnego jazzu.
Muzyka na żywo: Warsaw Burlesque Jazz Band

Prowadzenie: Betty Q

wystąpią:

Hedo Luxe (GER)
Coco de Chocolat (PL)
Fraulein Frauke (SWE)
Lady Francescca (SWE)
Lady Mousellyca (CZ)
Lola Noir (PL)
Lou Lou Champagne (FRA)
Miss Jenna Beth (USA)
Pepper Sparkles (FIN)

♥ Afterparty ♥
godz. 22.30 || Café Iluzja

Wyjątkowe glamour afterparty z pokazami burleski.
Zagra kolektyw Fransua and Benua, w składzie Macio Moretti / Bartłomiej Tyciński

Wystąpią:
Betty Q (PL)
Juicy Jane (PL)
Red Juliette (PL)

Dzień 2
12 września 2015 (sobota)

♥ Burleskowe warsztaty ♥
godz. 12-16. || Szkoła Tańca Steps 4 You

Niesamowite warsztaty z gwiazdami festiwalu Vicky Butterfly oraz Hedo Luxe (będę na obu!)

♥ Big Burlesque Gala ♥

godz. 20. || Kino Iluzjon (Sala Stolica)

prowadzi Sonia Bohosiewicz

wystąpią
Vicky Butterfly (GB)
Aphrodite DeVine (GER)
Catrice Cat(SK)
Coco de Chocolat (PL)
Gonzalo de Laverga (IT)
Hedo Luxe (GER)
Juicy Jane (PL)
Lady Francescca (SWE)
Minouche Von Marabou (CH)
Miss Chrissy Kiss (EST)
Pepper Sparkles (FIN)
Pretty Boy Rock (USA)
Red Herring (CAN)
Red Juliette (PL)
Valentina del Pearls (FRA)

♥ Afterparty ♥
godz. 22:30 || Café Iluzja

dj set by: Lula Rose (GER)
Wystąpią:
Aphrodite DeVine (GER)
Juicy Jane (PL)
Red Herring (CAN)

Dzień 3
13 września 2015 (niedziela)

♥ Burlesque Brunch ♥
godz. 12 || Café Iluzja

Wyborny brunch, dobra muzyka i burleskowy targ.

DJ set by: Wujek Ben (FRA/PL)
wystąpią:
Coco de Chocolat (PL),
Fraulein Frauke (SWE),
Red Juliette (PL),
Valentina del Pearls (FRA)

Bilety:
jedna gala – 90 zł
karnet na dwie gale – 150 zł
jedna gala vip (stoliki i pierwszy rząd) – 140 zł
karnet na dwie gale vip – 250zł

Afterparty oraz burlesque brunch – wstęp wolny

Line up festiwalu jest naprawdę imponujący, więc jeszcze raz gorąco zapraszam!

Strona festiwalu

Kino Iluzjon

Trudne słowa do użycia podczas rozmowy o tym, dlaczego burleska jest wbrew pozorom zajęciem intelektualnym (a przynajmniej może nim być)

60ff05e1ed7c9b8b24511ead87291435
Z dedykacją dla mojej mamy.

Gender

Płeć kulturowo-społeczna, przedmiot lęku i niezrozumienia wśród środowisk mocno katolickich. Przez gender rozumie się sumę cech osobowości, zachowań, ról społecznych i stereotypów rozumianych jako przynależące do danej płci biologicznej ale nie wynikające z niej bezpośrednio. Wbrew temu, co słyszy się z ambony, gender nie promuje żadnych konkretnych zasad ani zachowań (zwłaszcza seksualnych). Studia gender każą nam się zastanawiać nad tym, dlaczego uważamy coś za kobiece albo męskie i jakie wynikają z tego dla nas i innych konsekwencje społeczne.

Kamp

Z angielska camp. W tym znaczeniu nie jest to obóz ani nie jest to Kamp! czyli znakomity zespół muzyczny. Kamp to taka estetyka hipstera. Coś jest fajne właśnie dlatego, że jest kiczowate. Fajne ironicznie. Pojęcie kamp pojawiło się w czasach kontr-kultury lat 60 XX w. Wg Susan Sontag, która w 1964 opublikowała esej Notes on Camp, istotą tej konwencji jest świadome upodobanie do tego co jest ewidentnie sztuczne i przesadzone. Kicz może być nieświadomy, ale kamp jest zawsze z premedytacją.
Kamp jest sztuką, która chce być poważnie traktowana, ale nie można jej traktować zupełnie poważnie, bo jest jej „za wiele”.
Jaka sztuka jest kampowa? Balet. Moda (haute couture!). Glam rock. Drag show. No i oczywiście burleska.

Normatywność

W kontekście burleski mówimy o normatywnym i nienormatywnym ciele. Normatywne ciało to ciało mainstreamowe. Takie jakie widzisz w telewizji, w internecie, na okładkach czasopism. Ciało, które uważasz, za „normalne” w swoim kontekście kulturowo-społecznym. Ciało nienormatywne to każde ciało, które nie przystaje do twojej normy. Mówienie o normatywności ciała każe nam zastanawiać się nad tym, jakie ciało uznajemy za „normalne” a jakie za niezwykłe, odbiegające od normy.

Performatywność

Pojęcie performatywności płciowej pojawiło się w książce Judith Butler Uwikłani w płeć (ang. „Gender Trouble”). Oznacza ono sposób konstruowania płci społeczno-kulturowej (czyli gender) poprzez jej odgrywanie i powtarzanie. Performatywność jest więc pojęciem zwracającym uwagę na sztuczność czynności podkreślających przynależność do danej płci. Dla przykładu – taką czynnością jest makijaż, czy noszenie konkretnego rodzaju ubrań. Taką czynnością jest mówienie w określony sposób. Taką czynnością jest korygowanie jakiegoś zachowania bo „nie przystoi” ono osobie danej płci. Performatywność płci (jak większość „norm”) jest najbardziej widoczna wtedy, gdy się jej przeciwstawiamy czyli np. w drag show. Kultura drag (czyli występowania w roli innej niż własna płci) ma długą i bogatą tradycję m. in. w teatrze, pantomimie, operze, później oczywiście w filmie i telewizji i muzyce współczesnej. Drag queens i drag kings to osoby specjalizujące się w występach, których ideą jest pokazywanie płci w przerysowany, komiczny sposób.

Ciekawostka: studiowałam literaturę amerykańską i miałam tam kurs „Literatura – psychoanaliza – feminizm” na którym również omawialiśmy Butler. Wnioskiem z tych zajęć było zdanie „Every gender performance is a bit drag” 🙂 )

Muszę też przyznać, że właśnie z tego względu lubię o sobie mówić „performerka” burleski, bo burleska to dla mnie performance.

Subwersja

W kontekście przez nas rozpatrywanym (czyli gender vs. płeć) subwersją będzie zachowanie lub postawa przeczące normatywnej opinii na płeć, rolę płciową czy seksualność. Zachowania subwersyjne demaskują i podważają mechanizmy płci kulturowej i stereotypów z nią związanych; dekonstruują ustalone dwubiegunowe podziały, androcentryzm i heteronormatywność (tego tłumaczyć nie będę, sprawdźcie sami). Można tego dokonać w dwojaki sposób – przyjmując zachowanie innej niż „własna” płci lub przerysowując zachowanie związane ze swoją płcią. Można też zmieniać kontekst danego zachowania czy stereotypu, np. biorąc heteronormatywną piosenkę, film, tradycję i osadzając ją w kontekście queerowym.

Trzecia fala feminizmu

Jeżeli pierwsza fala feminizmu zajmowała się pozycją kobiet w kontekście prawnym i edukacyjnym (prawo do wykształcenia, prawo głosu, prawo do posiadania majątku), a druga w kontekście zawodowym i seksualnym (równouprawnienie w pracy, prawo do antykoncepcji i aborcji), to trzecia fala feminizmu zaczęła się skupiać na tym jakie znaczenie dla równouprawnienia kobiet mają czynniki takie jak rasa, etniczność, wyznanie, orientacja seksualna czy pozycja społeczno-ekonomiczna. Nacisk kładzie się nie tylko na walkę z przemocą na tle płciowym, prawa reprodukcyjne, ale też przemoc językową, wsparcie macierzyństwa, czy wreszcie wolność ekspresji kobiecości. Czyli w skrócie – kobieta nie musi rezygnować z makijażu i szpilek żeby nazywać się feministką. Może być żoną i matką, może być singielką, może pracować w firmie, może prowadzić gospodarstwo domowe i nadal być feministką. W kontekście burleski? Może pokazywać swoje ciało na scenie i nadal być feministką. Może uczynić ze swojego występu spektakl wykorzystujący kamp, wykorzystujący stereotypy związane z tym co robi i jak wygląda kobieta i uczynić z tego osobisty manifest. Albo po prostu dobrze się bawić i cieszyć swoim ciałem i swoją seksualnością. I nadal być feministką.
„Performerki nowej burleski, tak jak striptizerki w nocnych klubach, odgrywają fantazje o kobiecie, ale należy wskazać istotne przesunięcia, które dokonują się na nowo burleskowej scenie. Po pierwsze, performerki pracując nad numerem, sięgają do własnych fantazji, poszukują swojej alternatywnej kobiecości. Po drugie, wyobrażenia te składają się na swoistą metafantazję widowni o świadomej swojej wartości kobiecie, która w pełni akceptuje własne ciało i nie wstydzi się swojej seksualności, mówiąc inaczej, nie wstydzi się pożądać i być pożądaną.” (Agata Łuksza, „Gorsety, pończochy, nasutniki. Kobiecość w nowej burlesce”, Tematy z Szewskiej 1(11)/2014, Wrocław)
Jeśli masz propozycję jakie trudne słowa mogą być dodane do tej listy, zostaw swoją propozycję w komentarzu!

Fakty i mity o burlesce

burlesque1Burleska jest wykonywana dla mężczyzn, a boyleska dla gejów.

Kto choć raz był na spektaklu burleskowym ten wie, że znakomitą większość naszej publiczności stanowią kobiety.

Nie da się ukryć pewnego pokrewieństwa burleski z drag show – jedno i drugie polega na przejaskrawianiu płciowości. Zwłaszcza neoburleska, która czerpie z wielu alternatywnych form sztuki, jest niezwykle pojemna i życzliwa wszelkiego rodzaju postaciom nienormatywnym, freakom, kuglarzom, kontorcjonistom, cyrkowcom, performerom, słowem – burleska stała się sztuką artystycznego wyrazu. Ten wyraz może być atrakcyjny dla każdego, bez względu na płeć, rasę, orientację seksualną czy przynależność partyjną.

Abstrahując od tego, można być dowolnej płci i doceniać estetykę dowolnej płci. Nie będziemy przez to mniej wiarygodni w swojej orientacji seksualnej, jaka by ona nie była. Osobiście myślę, że występuję dla osób wszystkich płci – staram się w moich występach przemycać estetykę i fabułę która jest ciekawa i atrakcyjna dla wszystkich.

Trzeba być bardzo atrakcyjnym żeby robić burleskę.

Nie trzeba. Pewnie, atrakcyjny wygląd pomaga, jak w wielu innych dziedzinach życia, ale atrakcyjność i prezencja sceniczna to dwie zupełnie różne sprawy. Można nie wpisywać się w klasyczny kanon piękna (którego istnieniu sprzeciwiam się zasadniczo) i być zwierzęciem scenicznym. Można też być pięknym jak obrazek i stać na scenie jak kołek, nie mogąc z siebie wykrzesać żadnej emocji poza przyklejonym, sztucznym uśmiechem.

Burleska to taniec erotyczny.

Tak i nie, z przewagą na nie. Taniec erotyczny jest niewielkim wycinkiem tego, co możemy nazwać burleską. Burleska może być tańcem i może być erotyczna, ale wcale nie musi. owszem, jest w niej położony akcent na ciało i na zmysłowość, ale są to moim zdaniem dużo szersze i szlachetniejsze pojęcia. Oczywiście, seks się sprzedaje, więc niektóre osoby skupiają się na tym aspekcie z powodów czysto marketingowych. A niektórzy po prostu nigdy nie wyrastają ze stanu „tylko seks w głowie”.

Neoburleska to pióra i cekiny

Każda burleska wykonywana współcześnie jest neoburleską. Można wykonywać burleskę w stylu amerykańskim, nastawioną na aspekt show, kostiumu, ruchu scenicznego – czołowym przykładem jest tu show Dity Von Teese. Jej numery mają temat, stylistykę, ale nie ma w nich fabuły – ponad „taki mam ładny kostium i tak ładnie się z niego rozbieram”. Można też wykonywać burleskę w stylu europejskim, która ma dużo większe zabarwienie kabaretowe, satyryczne. Można łączyć te style, mieszać gatunki, dodawać elementy innych form, posypać brokatem i polać szampanem. To nadal będzie neoburleska.

Burleska jest antyfeministyczna.

Jestem feministką. Wykonuję burleskę, bo mnie to kręci, daje siłę i pewność siebie. Robię to z własnej woli, posiadam pełną kontrolę nad tym jak wyglądam i co robię na scenie. Moje ciało – nieprzystające do wyżej wspomnianego „kanonu piękna” – jest moim instrumentem. Moim przesłaniem jest akceptacja siebie, odkrywanie swojej siły, swoich pasji, swoich demonów. Takie też sygnały dostaję od publiczności; ludzie podchodzą i mówią, że to super zobaczyć prawdziwe, pewne siebie kobiety, z pozytywnym nastawieniem do swoich kształtów. To daje im sygnał – ona lubi siebie, ja też mogę. Jeśli to nie jest wspierające kobiety, to sama nie wiem.

Szczerze wątpię, żeby burleską ktokolwiek zajmował się nie z własnej woli, więc jeśli ktoś próbuje wam wmówić, że burleska jest uwłaczająca performerom czy uprzedmiotawiająca, to znaczy, że sam uprzedmiotawia osoby które ogląda.

Burlesque Bible

Burlesque Bible

Burlesque Bible, jak można się domyślić z nazwy, jest czasopismem poświęconym burlesce. Mało tego, jest jednym z najważniejszych tytułów poświęconych w całości burlesce. Jedynym innym tytułem który przychodzi mi na myśl jest amerykański Burlesque Magazine. Bible jest poświęcone burleskowym wydarzeniom dziejącym się w Europie i miałam niesamowitą przyjemność ujrzenia swojego tekstu w jego najnowszym wydaniu.

Burlesque Bible

Bible jest wydawane w dwóch językach (po angielsku i po francusku) w Wielkiej Brytanii, trzy razy do roku. Numer w którym ukazał się mój tekst jest piątym z kolei i pierwszym pod nowym wydawcą.

Burlesque Bible

Tematycznie magazyn nie tylko opisuje zbliżające się najbliższe festiwale burleski w Europie (w tym wydaniu World Burlesque Games, na którym wystąpią i nasze rodzime performerki – Betty Q i Red Juliette, oraz festiwale w Berlinie i Sztokholmie), ale także przybliża sylwetki performerek i zamieszcza wywiady i porady związane z makijażem, kostiumami i trikami scenicznymi. Nie braknie również reklam bielizny, lokalnych klubów i szkół burleski (tylko na terenie Wielkiej Brytanii).

Burlesque Bible
Burlesque BibleBurlesque Bible
Burlesque Bible

Duma jest 🙂

Mój poradnik dla widowni podczas burleskowego show możecie oczywiście przeczytać tutaj, ale wszystkich wielbicieli burleski zachęcam gorąco do nabycia magazynu – to 72 strony pełne glamouru!

Burlesque Bible

Burlesque Bible