Burlesque Night by Pin Up Candy – Princess Night

Burlesque Night by Pin Up Candy - Princess Night

Post zaległy, z imprezy „Burlesque Night by Pin Up Candy – Princess Night”, która odbyła się pod koniec maja 🙂

Dziewczyny z Burlesque Candies porwały się na dość karkołomny projekt zrobienia show tematycznego poświęconego bajkowym księżniczkom. Tan konkretna tematyka wymaga dużej kreatywności i obycia scenicznego, którym nie wszystkie członkinie kolektywu dysponują. Jak z tego wybrnęły? Ano, różnie.

Zatrudnienie Pana Ząbka w roli konferansjera i przerywnika między kolejnymi numerami na początku mnie zaskoczyło. Jest on iluzjonistą-komikiem o specyficznym stylu, trochę nie pasującym do disneyowskiej konwencji. Przymykając oko na ten szczegół muszę przyznać, że wywiązał się ze swojej roli wspaniale. Jego show było śmieszne, ciekawe (nadal nie wiem jak wykonuje niektóre triki, mimo iż widziałam je drugi raz i z bliska!), a w chwilach nieprzewidzianych wypadków reagował szybko i w pięknym stylu ratował sytuację.

Burlesque Night by Pin Up Candy - Princess Night
Z grą na pile ponownie wystąpiła Anna Bojara w uroczym stroju wróżki. Zapewne nie zostanę koneserką tego typu muzyki, jednak Anna prezentowała się na scenie naprawdę uroczo, a grane przez nią utwory nawiązywały do tematu show (za „Kolorowy wiatr” z Pocahontas wielki szacunek! 🙂 )

Burlesque Night by Pin Up Candy - Princess NightNumer Calypso był dla mnie kompletnie niezrozumiały. Podobno była wróżką, Dzwoneczkiem z „Piotrusia Pana”. Podobno – jak dla mnie nic na to nie wskazywało poza muzyką, na którą w sumie nie tak często zwraca się uwagę (to, że ja zwracam wiąże się raczej z wykształceniem muzycznym). Ale. W numerze pojawiały się jakieś dziwne obrazy na sztalugach, które nie wiem jaki miały związek z „tematem” numeru, a które Calypso potem przewracała, też nie wiem czemu. Zatrudnienie ponownie do numeru dwóch znajomych (jeden z nich był wciągany na scenę podczas poprzedniego występu w Klubie 55) znowu raziło sztucznością, wyreżyserowaniem. Nie wiem, Calypso być może wydaje się, że burleska powinna wyglądać jak teledysk Christiny Aguilery, w którym ona jest pożeraczką męskich serc, taką której wystarczy zarzucić biodrem żeby panowie padali jej do stóp (notabene, film „Burleska” z udziałem Christiny Aguilery NIE JEST filmem o burlesce. Ale o tym kiedy indziej).

Aby odróżnić ją od występów o charakterze dużo bardziej bezpośrednio podniecającym, moim zdaniem rzecz jasna, w burlesce element uwodzenia publiczności powinien być w domyśle, nie dosłownie. Element striptizu, idąc za tym tropem, w sumie też. Nagość w burlesce (znowu, moim zdaniem) powinna być zawsze środkiem, nigdy celem samym w sobie. Wejść na scenę i się rozebrać nie jest trudno – ale użyć tego środka żeby opowiedzieć jakąś historię, to już wymaga refleksji. Nie znalazłam jej w numerze debiutującej Isabelle D’Heart, która wcieliła się – bardzo umownie – w rolę Śpiącej Królewny. Nawiązaniem do bajki było „drzemanie” na krześle przez dwie sekundy, po których nastąpił klasyczny striptiz. I tyle, cały numer. Byłam naprawdę rozczarowana i powtórzę to, co napisałam w poprzedniej relacji z poprzedniego występu Candies – nie wystarczy włożyć pierwszego lepszego gorsetu, czy w tym przypadku, pierwszego lepszego różowego wdzianka z sex-shopu (nie ujmując nic kostiumowi – był ładny, ale wyglądał na kupiony w całości w takim sklepie), machnąć bioderkiem, pokazać pierś i nazwać to burleską. To jest striptiz. Fancy striptiz, ale striptiz, nie burleska. Występ, który polega na tym, że wychodzi się na scenę z podejściem „taka jestem świetna, patrzcie na mnie i podziwiajcie” to dla mnie występ słaby. To artysta jest dla publiczności, nie odwrotnie. Właściwym podejściem powinno być „jaka z was świetna publiczność, zobaczcie co dla was robię!”. Zabrakło mi tego boleśnie w występach Calypso, Isabelle i Bunny De Lish.

Bunny należy przyznać plus w porównaniu do Calypso i Isabelle za to, że jej postać była rozpoznawalna – rzeczywiście była Kopciuszkiem. Przedstawienie postaci było tu wyraźne. Niestety nie pomagał jej rozmazany makijaż i mina jakby miała się za chwilę rozpłakać. Miałam wrażenie, że nie miała tego występu dobrze przećwiczonego, chwiała się na szpilkach i sprawiała wrażenie zagubionej i zestresowanej, przez co numer wyszedł dość niezgrabnie. Potknięcia na scenie to coś, na co każda performerka musi być przygotowana. Klasę pokazuje się nie dając odczuć publiczności, że coś jest nie tak, aż do momentu, gdy nie da się tego ukryć – a nawet wtedy trzeba to odpowiednio „ograć”. Show must go on.

Burlesque Night by Pin Up Candy - Princess NightNiebędąca członkinią Burlesque Candies, ale za to występująca gościnnie Red Juliette jest wspaniała choreograficznie, podziwiam jej umiejętności taneczne. Numerowi z Kleopatrą i figlarnym wężem najbliżej było do klasycznej burleski. Juliette w swoich występach kładzie wyraźny akcent na stronę choreograficzną, striptiz jest gdzieś w tyle. Bez niego w zasadzie też by się obroniła.

Burlesque Night by Pin Up Candy - Princess NightCastia wcieliła się w rolę syrenki Ariel i przy swoim numerze wykazała się właśnie ogromnym opanowaniem. Przy pierwszym wejściu osoba puszczająca muzykę zawaliła i nagle muzyka zamilkła. Castia wybrnęła z tego absolutnie świetnie, grając do publiczności i dopiero po chwili, gdy okazało się, że rozwiązanie problemu zajmie chwilę, zeszła ze sceny. Swoją drogą, taka pomyłka była naprawdę skandaliczna, zwłaszcza, że nie było to jedyne potknięcie osoby odpowiedzialnej za dźwięk. Sam numer był ciekawy, miał fabułkę i piękny kostium. Zabrakło mi nieco choreografii, ale i tak był to jeden z lepszych numerów.

Burlesque Night by Pin Up Candy - Princess Night„Śnieżka” Pin Up Candy to moim zdaniem jej najlepszy numer (a widziałam chyba wszystkie). Jest tu fabułka, jest tu poczucie humoru, jest przemiana (i to jaka!). W pewnym momencie był pewien przesyt kolejnymi rekwizytami, ale i tak jestem naprawdę pod wrażeniem. Z rozmów z innymi osobami z widowni wiem, że dla niektórych numer był nieco za mocny – mnie fetyszowe klimaty nie przeszkadzają, ale rzeczywiście nie jest to estetyka dla każdego. Być może gdyby druga część numeru nie była aż tak serio, ten rozdźwięk w estetyce nie byłby aż tak rażący. Tym niemniej, dla mnie – super!
Burlesque Night by Pin Up Candy - Princess NightBurlesque Night by Pin Up Candy - Princess NightBurlesque Night by Pin Up Candy - Princess NightDrugą część show zapełnił drugi występ Anny Bojary oraz wcześniej już pokazywane numery Red Juliette („Poker”), Castii („Seven Nation Army”) i Pin Up Candy („Stop Googling Me”), nie mające nic wspólnego z tematem show. Moim zdaniem były niepotrzebne – zaburzały zamkniętą, ścisłą tematykę, nie wspominając o tym, że po dwóch godzinach spektakl naprawdę zaczął się dłużyć, a publiczność irytować. Dało się słyszeć z widowni głośne komentarze niezadowolenia.

Herezja, miejsce w którym odbywał się spektakl „Burlesque Night by Pin Up Candy – Princess Night”, to restauracja tajska i indyjska, galeria oraz klub. Zastanawiałam się jak w takim miejscu odnajdzie się burleska – odnalazła się całkiem nieźle i muszę przyznać, że scena w części klubowej jest naprawdę ładna i dobrze oświetlona. Jedyne, co mi przeszkadzało to dwa duże słupy, które ograniczały widoczność z boków sceny.

Wszystkie zdjęcia dzięki uprzejmości Carrie 🙂

Burlesque Night by Pin Up Candy

Burlesque Night by Pin Up Candy

Niedawno miałam okazję wziąć udział w warsztatach fotograficznych w stylu retro organizowanych przez Pin Up Candy we współpracy ze Studiem FM. Same warsztaty były świetne – niedługo z pewnością pochwalę się efektami.
Uczestniczki warsztatów miały zapewniony darmowy wstęp na imprezę burleskową odbywającą się w klubie 55. Gdyby nie to, że wzięłam w nich udział, pewnie nie miałabym pojęcia, że taka impreza miała mieć miejsce. Jak się okazało, może byłoby i lepiej. Ale ponieważ chciałabym zachować obiektywność, zacznijmy, jako się rzekło, od początku. Czytaj dalej

Noc debiutantek – burleskowa scena otwarta

Na Chłodnej inaczej niż zwykle. 17 marca odbyła się tam pierwsza (i miejmy nadzieję, że nie ostatnia) scena otwarta. Bardzo się ucieszyłam, gdy usłyszałam o tego typu imprezie, bo zawsze jest to okazja do zobaczenia czegoś nowego. Ucieszyłam się tym bardziej, gdy okazało się, że jest możliwość wzięcia w niej udziału w charakterze występującej 🙂 Co prawda w grupie i w choreografii tanecznej, a nie „pełnym numerze”, jak zwykłam je nazywać, ale była to świetna okazja, żeby zmierzyć się ze sceną i zobaczyć jak będę się tam czuć.

Burleskowa Scena Otwarta

Czułam się świetnie.

10 numerów, 17 występujących – muszę przyznać, że atmosfera w garderobie była gorąca 🙂 Ale nie tylko tam – na widowni zabrakło miejsc na krzesłach i ostatnie osoby miały honorowe miejsca siedzące na podłodze, przed pierwszym rzędem.

Burleskowa Scena Otwarta

Burleskowa Scena OtwartaBurleskowa Scena Otwarta

Imprezę poprowadzili Betty Q i drag king Dieter Van Tease. Jako, że był to wieczór debiutów – oni również debiutowali w roli konferansjerów i ze swojego zadania wywiązali się świetnie.

Burleskowa Scena Otwarta

Burleskowa Scena Otwarta

Razem z koleżankami-kursantkami ze szkoły tańca Oh Lala wystąpiłyśmy w układzie tanecznym Betty Q do piosenki „Candyman” Christiny Aguilery. Nasz występ był pierwszym tego wieczora, miałyśmy więc trudne zadanie rozgrzania publiczności. Mam jednak wrażenie, że wywiązałyśmy się zeń śpiewająco i tańcząco 🙂 Druga grupa kursantek zatańczyła układ do „Jukebox” Sugar Ray’s Flying Fortress.

Burleskowa Scena Otwarta

Burleskowa Scena Otwarta

Byłam pod ogromnym wrażeniem wszystkich występów. Dziewczyny debiutujące w solowych numerach – Castia i Dirty Lilly – były zachwycające, pewne siebie i powalające seksapilem. Rosie Black wyróżniała się kolorystyką (jako jedna z nielicznych nie wpisała się w nieplanowany czarno-czerwony motyw imprezy) i rodzajem show – jej pokaz najbliższy stylem do klasycznej „klubowej” burleski. Pinknoir Lady zaprezentowała numer inspirowany flamenco.

Burleskowa Scena Otwarta

Burleskowa Scena OtwartaBurleskowa Scena Otwarta

Majstersztykiem był karciany numer Red Juliette. Świetnie przemyślany, był odwołaniem do klasycznej burleski z początku wieku, w której była jakaś fabuła, trochę golizny, ale przede wszystkim dużo śmiechu. Był też cudowny tanecznie – po Juliette widać, że taniec trenuje od dawna.

Burleskowa Scena Otwarta

Burleskowa Scena Otwarta

Śmiech (i to histeryczny) towarzyszył też występowi rodzynka wieczoru – El Gringo. Boylesque, burleska uprawiana przez mężczyzn, jest w Polsce praktycznie nieznana. Numer El Gringo, który przeistaczał się z wielkiego czarnego ślimaka w kolorowego motyla, był wspaniały – satyryczny, odważny i pełen niesamowitej energii, a wszystko do dźwięków „Poranku w górach” Griega!

Burleskowa Scena Otwarta

Kolejnym numerem o którym muszę napisać jest „Gabriel” w wykonaniu Juicy Jane. Był to dla mnie najlepszy numer wieczoru. Przy dźwiękach piosenki zespołu Lamb (która sama z siebie już wyciska łzy), odziana w półprzezroczysty materiał i otulona białymi skrzydłami wachlarzami, JJ przeistoczyła się w anioła. Sam numer nie był skomplikowany technicznie, nie było tu ani wymyślnego stroju, gorsetu, pończoch, ani trudnej choreografii. Był jednak przepiękny, przemyślany od początku do końca obrazek, w którym nagość nie była celem, a środkiem wyrazu.

Burleskowa Scena Otwarta

Burleskowa Scena Otwarta

Ostatnim numer należał do Betty, która wystąpiła z „Fischikellą”, numerem który widziałam wiele razy i który zawsze jest dobry, nie trzeba go więc opisywać, tylko zobaczyć na własne oczy 🙂

Do dodatkowych atrakcji podczas imprezy należała loteria, w której można było wygrać nagrody zasponsorowane przez takie firmy jak Pussy Project, Greta Vintage Store, Oh Lala oraz Paris Smile. Ani ja ani moi znajomi nic nie wygrali, ale za to Luca robiła za losującą sierotkę Marysię.

Wzięcie udziału w tej imprezie było dla mnie wspaniałym doświadczeniem, nie tylko dlatego, że marzę o tym, żeby kiedyś występować. Miałam okazję zobaczyć jak wygląda przygotowywanie takiego show od strony technicznej – ustawianie świateł, robienie makijażu w toalecie, poprawki krawieckie kostiumu na 10 minut przed wyjściem na scenę…

Byłam głęboko wdzięczna, że nie musiałam zajmować się swoimi włosami! Za fryzury odpowiedzialne było zaprzyjaźnione Atelier Stalowe Magnolie. Mama Q z pomocą lokówki, lakieru i miliarda wsuwek dokonywała istnych cudów – i to w polowych warunkach. Uczesała aż 12 osób, a jak widać na zdjęciach, wszystkie fryzury były nie tylko przepiękne ale i trwałe! Przy moich grubych i ciężkich włosach to prawdziwe osiągnięcie, dlatego myślę, że wybiorę się tam w najbliższym czasie aby okiełznać swoją czuprynę i nadać jej retro sznyt.

Burleskowa Scena Otwarta

Burleskowa Scena Otwarta

Burleskowa Scena Otwarta

Zdjęcia: Kania Be

Klub Komediowy Chłodna

Betty Q & Crew

Juicy Jane

Castia

Red Juliette

Rosie Black

Atelier Urody Stalowe Magnolie

PS. Wiszę Wam jeszcze relację z poprzedniej imprezy na Chłodnej – przepięknego „Oh You Betty Things…”, oraz z Vintage & Fetish Show w Poznaniu – obie pojawią się jak tylko znajdę jakieś zdjęcia 🙂